Tegoroczny dzień
wolności podatkowej przypada na 14 czerwca. Tego dnia Polacy
zaczynają zarabiać pieniądze wyłącznie dla siebie. To o 8 dni
wcześniej, niż w roku poprzednim. Informacja ta jest powodem do
zadowolenia – oznacza, że w tym roku wydatki na państwo są
mniejsze. Nadal jednak publiczne daniny pochłaniają prawie połowę
dochodów Polaków.
Taki symboliczny
moment wyznacza Centrum im. Adama Smitha. Zgodnie z danymi, w latach
poprzednich dzień wolności podatkowej wypadał w drugiej lub
trzeciej dekadzie czerwca. Widać zatem tendencję spadkową, jednak
nadal czerwiec to późny termin w porównaniu z innymi krajami
świata. Na czele rankingu znajdują się Stany Zjednoczone, gdzie
obywatele przestają zarabiać na podatki już w połowie kwietnia.
Podobny wynik odnotowany został w Australii. Pod koniec maja opłacać
podatki przestają Brytyjczycy. Dłużej, bo aż do końca lipca do
budżetu dopłacają Szwedzi. Zaraz za nimi w rankingu najdłużej
zarabiających na państwo są Francuzi oraz Niemcy.
Polacy najpóźniej
w historii wolni byli od obciążeń podatkowych w 2011 r., kiedy to
dzień wolności podatkowej przypadł na 7 lipca. Na początku tego
miesiąca utrzymywał się on również w latach 1994-1996. Od tego
czasu, oprócz 2011 r., Polacy przestawali zarabiać na podatki w
drugiej połowie czerwca. Najmniejsze obciążenia Polacy ponieśli
natomiast w latach 2008-2009, kiedy za podatki przestali płacić
przed 14 czerwca.
Dzień wolności
podatkowej wyznacza się na podstawie stosunku wydatków publicznych,
powiększonych o transfery środków do otwartych funduszy
emerytalnych, do PKB na podstawie założeń budżetowych
opracowanych przez Ministerstwo Finansów. Dokładne określenie daty
tego dnia możliwe będzie jednak dopiero po podsumowaniu budżetu,
czyli po zakończeniu roku. Wtedy okaże się, czy założenia
budżetowe odpowiadały sumie podatków, które rzeczywiście
wpłynęły do państwowej kasy.
Źródło:
Newseria.pl