Minister pracy już we wrześniu
zapowiadał możliwość dyskusji o zróżnicowaniu wysokości
płacy minimalnej, które byłyby uzależnione od części
kraju oraz od działu gospodarki. Byłyby one wyższe od najniższego
wynagrodzenia obowiązującego w systemie ogólnopolskim. Takie
rozwiązanie nie podoba się jednak ani związkowcom ani pracodawcom.
Ci pierwsi zwracają uwagę na fakt, że regionalne reprezentacje
związków zawodowych nie są wystarczająco silne. Pracodawcy
obawiają się, że zróżnicowanie minimalnego wynagrodzenia
będzie naruszać zasadę równego traktowania.
Zarzuty wobec tego rozwiązania dotyczą
również niekonsekwencji rządu, który chce działać
na rzecz zrównoważenia rozwoju regionów, ale
jednocześnie proponuje podział kraju poziomem minimalnej płacy.
Decyzje w sprawie płac regionalnych nie powinny zapadać centralnie.
Lepszym rozwiązaniem byłyby rozmowy lokalne. Jak jednak zaznaczają
związkowcy, pracodawcy nie chcą prowadzić takich rozmów.
Tym, co w pierwszej kolejności powinno
zostać zmienione, to sposób wyłaniania reprezentatywnych
organizacji pracodawców. Obecnie nie mają one mandatów
w regionalnych samorządach. Kiedy organizacje będą mogły zawierać
ponadzakładowe układy zbiorowe lub będą zrzeszały członków
obejmujących jakiś odsetek firm czy rynku, wtedy takie rozmowy będą
mogły się odbywać.
W rządowych propozycjach brakuje
również konsekwencji w kwestii stosunku do branżowych płac
minimalnych. Na przykład, ustalenie poziomu płac minimalnych dla
pielęgniarek i położnych blokuje resort zdrowia, który
twierdzi, że powinien on zależeń od kondycji ekonomicznej
placówki, wielkości jej nakładów finansowych oraz
lokalnego rynku pracy. Związkowcy podkreślają jednak, że
ustalenie minimalnego wynagrodzenia dla branży pielęgniarskiej
mogłoby rozwiązać problem związany z wyjazdami młodej kadry za
granicę.
Pomysł na zróżnicowanie
wynagrodzenia minimalnego w zależności od regionu i branży jest
stosowany już od lat w krajach Europy Zachodniej.
Źródło: GP