Ustawa śmieciowa funkcjonuje trochę ponad dwa tygodnie, a inspektorzy ochrony środowiska już otrzymują dziesiątki zgłoszeń od niezadowolonych obywateli. Największym problemem są straty finansowe, na jakie narażani są mieszkańcy gmin, które jeszcze nie zakończyły procesu przetargowego. Muszą oni płacić samorządowi i przedsiębiorstwu, a śmieci cały czas stoją pod ich domem. Jest jednak dobra wiadomość – część tych pieniędzy można odzyskać.
A dokładniej tę część, którą mieszkańcy wpłacają dla przedsiębiorstwa, odpowiedzialnego za wywóz śmieci. Jest to zgodne z art. 6s ustawy z 13 września 1996 r. (Dz. U. Z 2012 r. poz. 391 z późn. zm.). Właściciele zarówno domów jednorodzinnych, spółdzielni, jak i wspólnot mieszkaniowych w sytuacji, gdy gmina nie wywiązuje się ze swojego obowiązku, mogą na własną rękę zawrzeć umowę z firmą wywożącą śmieci. Musi się ona jednak znajdować w gminnym rejestrze. Warto zadbać o jak najkrótszy termin wypowiedzenia takiej umowy, aby móc się z niej wycofać w chwili, gdy gmina zapewni wywóz we własnym zakresie. Należy także zachować wszystkie faktury, czy rachunki za odbiór odpadów.
O odzyskanie pieniędzy można starać się od momentu, gdy gmina zacznie wywiązywać się z obowiązku odbioru śmieci. Po rozwiązaniu umowy z firmą wywożącą, trzeba napisać oficjalne pismo z prośbą o zwrot kosztów w związku z koniecznością zawarcia po 1 lipca umowy z firmą wywozową. Powinno ono zawierać kwotę poniesioną za wywóz oraz powołanie się na podstawę prawną roszczenia, o którym mowa była wcześniej w artykule. Do pisma należy dołączyć kopie faktur od firmy wywozowej.
Jedynym minusem jest fakt, że pieniądze trzeba najpierw wydać, a dopiero w drugiej kolejności starać się o ich odzyskanie. Aby proces się nie przedłużał, warto w piśmie do gminy wskazać termin zwrotu pieniędzy, po którym rozpocznie się proces sądowy o wypłatę należności wraz z odsetkami.
Źródło: GP