W maju weszły w życie przepisy, które wprowadziły zasadę, że
nabywcą ziemi rolnej może być osoba prowadząca gospodarstwo rolne. Dotyczą one
własności państwowej, nieruchomości rolnych i gruntów położonych w miastach i
terenach podmiejskich, które nie są objęte planem zagospodarowania
przestrzennego, a w ewidencji gruntów są oznaczone jako nieruchomości rolne.
Nowe regulacje spowodowały, że tak restrykcyjnymi przepisami
objęta została większość gruntów, nawet tych, które ze względu na swoją
infrastrukturę mogłyby być wykorzystywane do innych celów niż rolne. Już w tej
chwili rynek odnotowuje zmniejszenie obrotu tych nieruchomości. Ze względu na
ograniczony krąg nabywców, ich wartość spada, a właściciele niechętnie
sprzedają grunty po zaniżonych cenach.
Dane GUS przed wprowadzeniem przepisów wskazywały, że na
koniec 2015 r. średnia cena za hektar wyniosła ok. 40 tys. zł. W I kwartale br.
cena ta spadła do 39 tys. zł. Przy stosowaniu obecnych przepisów przewidywane
są dalsze spadki. Rozwiązaniem mogłoby być szybsze i bardziej intensywne
uchwalanie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Pozwalałoby to
na wyłączanie gruntów spod działania ustawy.
Ustawa wprowadzona w maju wynika z zakończenia okresu
ochronnego na zakup ziemi przez obywateli Unii Europejskiej. Nowe regulacje
miały ochronić polską ziemię przed wykupem zewnętrznym. Szybkość, z jaką zmiany
zostały wprowadzone, spowodowała jednak, że zablokowana została większość
transakcji między polskimi rolnikami i powstał chaos administracyjny. Eksperci
są zgodni, że ustawa wymaga nowelizacji.
Z kolei Rzecznik Praw Obywatelskich już w lipcu zaskarżył
ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Jego zastrzeżenia budzi przede wszystkim
niejasna definicja pojęcia „nieruchomość rolna”. W jego ocenie ustawa narusza
również prawa własności i wprowadza ograniczenia dla wolności gospodarczej.
Źródło: Newseria