W Polsce alimenty płaci regularnie zaledwie 17 proc. osób,
które są do tego zobowiązane. Oznacza to, że milion dzieci nie otrzymuje pieniędzy.
Tylko jedna trzecia z nich może zostać objęta wypłatami z Funduszu
Alimentacyjnego, na którego przeznaczane jest każdego roku 1,5 mld zł. Aby
wesprzeć niealimentowane dzieci, kwota ta musiałaby być trzykrotnie większa.
Na tle państw europejskich 17 proc. to bardzo niski wynik. W
Wielkiej Brytanii ściągalność alimentów wynosi 86 proc., a w Szwecji ponad 90
proc., mimo stosowania podobnych środków, co w Polsce. Narzędziami, jakimi
polska administracja posługuje się w walce z niepłacącymi, są m.in. zajęcie
części wynagrodzenia, komornik, licytacja z mienia dłużnika. Ostatnie zmiany
prawne wprowadziły w 2010 r. przepisy o wpisywaniu dłużników alimentacyjnych do
rejestru dłużników. Problem polega na tym, że gminy tego nie robią lub nie
przekazują całości danych.
Przeciętne zadłużenie z powodu alimentów wynosi obecnie 32
tys. zł i dotyczy głównie mężczyzn. Kobiety stanowią w tym przypadku zaledwie
2-3 proc. Zaległości z tytułu nieuregulowanych alimentów wynoszą natomiast
prawie 8,5 mld zł. Liczby te stale rosną. Według raportu BIG InfoMonitor, pod
koniec marca liczba osób uchylających się od obowiązku wyniosła 270 tys.– to o
9 tys. więcej niż dwa miesiące temu.
Badanie wykazało również, że Polacy negatywnie oceniają
uchylanie się od płacenia na utrzymanie dzieci. Większość respondentów
opowiedziała się za zmuszaniem dłużników alimentacyjnych do prac społecznych i
objęciem ich dozorem elektronicznym w celu weryfikowania, czy nie pracują na
czarno. Badani zadeklarowali też, że nie pożyczyliby pieniędzy takim osobom i
nie chcieliby mieć ich wśród znajomych.
Źródło: IAR