Niższy podatek,
brak wysokich składek do ZUS i NFZ. Rząd szykuje rewolucję w
sposobie rozliczania pracowników. Zyskać mają przede wszystkim
podatnicy. Zmniejszyć ma się też szara strefa.
Zmiany te mają
kosztować rząd aż 10,2 mld złotych, ale spodziewane korzyści
warte są tej ceny. Przede wszystkim ma zmniejszyć się szara
strefa. Planuje się też zmiany w systemie administracyjnym. Ponadto
prognozuje się, że kiedy koszty utrzymania pracownika spadną, przybędzie ofert zatrudnienia, o
wiele łatwiej będzie znaleźć pracę, a pracodawcy chętniej będą
tworzyć nowe stanowiska.
Planowane zmiany
faktycznie mogą zapoczątkować rewolucję na rynku pracy, ale na
tak duże zmiany trzeba jeszcze trochę poczekać. Szacuje się, że
najwcześniej wejdą one w życie w 2017 lub nawet w 2018 roku.
Właśnie tyle czasu potrzeba, by przeprowadzić niezbędne reformy
administracyjne, przygotować do zmian pracodawców oraz wdrożyć
nowe rozwiązania informatyczne.
Po zmianach planuje
się, że obowiązywać będzie jeden podatek, w którym zawierać
się będą składki na ZUS i ubezpieczenie zdrowotne oraz podatek
progresywny (od 10% dla osób o minimalnym wynagrodzeniu). Dzięki
temu osoby zarabiające najmniej nie będą tak obciążone podatkami
jak obecnie, osoby zatrudnione w oparciu o umowę o pracę będą
płaciły mniej podatków, a różnice te będą się proporcjonalnie
zmniejszać wraz ze wzrostem dochodów.
Na zmianach zyskają
też sami pracodawcy. Z jednej strony niższe będą koszty
utrzymania pracownika. Mniejsze mają być też obciążenia
administracyjne, bo zamiast rozliczać się oddzielnie z ZUS-em i urzędem skarbowym, pracodawca będzie mógł wykonywać jeden
przelew.
Źródło: IAR
Polskie Radio